Wstałam rano, kawę wypiłam i jak zobaczyłam, jaka górę prania sobie wyhodowałam, to szczęka mi opadła i o podłogę uderzyła. (Zaległościom prasowalniczym winna Paskuda, ale to już zupełnie inna historia.) Postanowiłam podnieść szczękę, zacisnąć zęby i chwycić za żelazko. Jeszcze dzień lub dwa takiego zastoju, a rodzinka nie miałaby co na grzbiet włożyć.
Z okazji Dnia Kobiet Prasujących, który pozwoliłam sobie na dzisiaj ustalić, wygrzebałam i wkleiłam tutaj archiwalną notkę.
Dzisiaj dzień prasowania. W
dłoń wzięłam kubek kawowy z kawą w środku, usiadłam na krześle i
zapatrzyłam się na stertę ubrań wielkości K2. Tak patrzyłam, myślałam i
między jednym a drugim łykiem kawy mnie olśniło ;). Pomyślałam sobie,
że ja i inne osoby wykonujące prace domowe, to takie współczesne Syzyfy.
Robimy coś, a po jakimś czasie musimy robić to samo.
1. pranie -
niby pierze pralka, ale ktoś musi do niej włożyć i wyciągnąć, a potem
rozwiesić pranie, które ktoś ubierze, wybrudzi i znów trzeba będzie prać
2. prasowanie - prasujemy i znów będziemy prasować, bo ktoś założy ubranie, pochodzi, wybrudzi, trzeba będzie prać, a podczas prania się wygniecie
3. mycie garków - umyjesz, a zaraz ktoś coś zje i znów trzeba myć
4. gotowanie - ugotujesz, zjedzą i jutro znów bedziesz gotować
5. odkurzanie - człowiek się rurą z przyczepionym do niej odkurzaczem namacha, a za chwilę ktoś naśmieci
6. wynoszenie śmieci - wyniesiesz, a za moment nowe Ci się w kuble rozmnożą
7. mycie okien - wypucujesz, deszcz popada i znów nic nie widzisz
8. mycie luster - namachasz się szmatą, aż lśni, przejdzie Junior (zwany kiedyś Małym) i zostawi swoje linie papilarne
9. mycie podłóg - polatasz na mopie, przeleci stado dzieciaków + stado psów i znów latasz na mopie (niedługo na Łysą Górę dolecę)
10.pisanie na blogu - napiszesz notkę,a za chwilę będziesz pisać nową ;)
11, 12, 13 .... (można dopisać coś od siebie)
Mogłabym
tak jeszcze długo, ale nie chcę was zanudzić. W tym miejscu kończę
notkę. Przerobiłam punkt dziesiąty syzyfowych prac i przechodzę do
punktu drugiego.
Pozdrawiam serdecznie. SYZYF-a.
Pranie i prasowanie... doktorat mogłabym o tym napisać, bo w chwili obecnej biję wszelkie rekordy w tych dziedzinach :)
OdpowiedzUsuńPamiętam te czasy, kiedy codziennie trzeba było wyprasować stos tetrowych pieluszek ;).
UsuńNiecierpię, nieznoszę, nienawidzę prasować! Ale czasem stosuję jedyny i niepowtarzalny wynalazek: wyciągam stertę prasowania i zapraszam Mamuśkę na kawę. Koniec końców z litości poprasuje, bo, wyobraź sobie, Ona to lubi! :) Gen nieprasowania najwidoczniej odziedziczyłam po praprzodkach, którzy w skórach na biodrach biegali :)
OdpowiedzUsuńA ja nawet lubię, prasowanie mnie odpręża ;). Pod warunkiem, że łapy mi akurat nie strajkują :).
UsuńCóż i tak czasem bywa. Ja wyznaje jedną zasadę - to co masz zrobić jutro, zrób już dzisiaj, dziki temu nie mam takich zaległosci:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego dnia
Też wyznaję tą zasadę, ale moje zdrowie nie zawsze pozwala mi ją realizować :).
UsuńWitam i również pozdrawiam :).
Jest dokładnie jak napisałaś. Jeszcze zakupy - kupisz wór żarcia a za 2 dni jakby znów w lodówce pusto... ;)
OdpowiedzUsuńPrasować zaś lubię. Jak już wezmę to poprasuję nawet to, czego nie trzeba ;).
No widzisz, to żarcie gdzieś mi umknęło ;).
Usuńu mnie pranie puszcza też Lu i wywiesza więc nie mam roboty za wiele, zmywać nie musimy bo mamy zmywarkę a prasujemy dopiero jak coś chcemy ubrać. Nie spędzamy z żelazkiem całego popołudnia bo prasujemy na raty na bieżąco :D
OdpowiedzUsuńAle Ci dobrze... U mnie pomocnicy domowi też działają, ale do prasowanie jestem jedyna ;).
UsuńOjj tak - Cała prawda!!!
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda i tylko prawda ;)
UsuńDo wymienionych na górze prac doliczam:
OdpowiedzUsuń11. farbujemy włosy, a potem za dwa-trzy tygodnie mamy odrosty, które znów trzeba farbować!
12. depilujemy sobie nogi, bikini, pachy, a na drugi dzień, czy za tydzień znów trzeba golić lub depilować!
13. co się odchudzimy, to znów coś zjemy i znów nam sadełko rośnie i znów, żeby wyglądać przyzwoicie się odchudzamy!
Syzyf chyba by nie dał rady z kobiecymi pracami :)))
Syzyf na słowo depilacja uciekłby gdzie pieprz rośnie ;)
Usuńprawda, prawda, święta prawda :) ja prasowanie lubię, na siedząco, bo mi nogi strajkują :) może to dziwne, ale lubię patrzeć, jak z totalnych gniotów, powstają pod żelazkiem gładziutkie, parujące deseczki :DDDD taką robote lubię, bo najbardziej widac efekt :)
OdpowiedzUsuńja na siedząco nie mam odpowiedniego nacisku na żelazko i nie wychodzą mi wtedy te piękne deseczki ;). A deseczki gładziusieńkie muszą być ;).
Usuńuprzejmie donoszę, że nie PRASUJĘ - jestem zbuntowana :))))))
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie umiem, a może i nie chcę się zbuntować ;)
UsuńOstatnio właśnie wpadłem na pomysł, żeby spisywać swoje perypetie związane z utrzymywaniem domostwa w jako takim porządku. :) Dopiero jak patrzę na Twoją listę to uświadamiam sobie, ile rzeczy mam jeszcze na głowie po powrocie z majówki! Przede wszystkim pozostał punkt 7, czyli wiosenny obowiązek każdego szanującego się Lacha. :) A punktu 2 nie znoszę!
OdpowiedzUsuń