Chyba powinnam zawołać (napisać) : „Honey i’m back”…
Znów mi
się bloga zachciało i oto jestem.
Oczywiście zrobiłam to pod wpływem zbyt dużej dawki kofeiny
wprowadzonej do organizmu.
Tylko kobieta na kofeinie jest na tyle szalona, żeby założyć sobie
bloga.
Oczywiście wszystkie swoje posty będę pisać pod wpływem
kofeiny.
Za
skutki uboczne związane z ich przeczytaniem nie
odpowiadam.
Oczywiście mam nadzieję, że na jednej notce się nie
skończy.
Oczywiście wiem, że „nadzieja matką głupich”, ale cóż mówi się trudno
i robi się swoje.
Tutaj zrobiłam już swoje i idę dalej, ale jeszcze tu wrócę
;).
Witaj Katalinko :) Bardzo mi miło,że Ci się spodobał początek mojego bloga na Onecie ale mi jakoś Onet nie podchodzi :) i przenoszę się całkowicie na blogspota.Początek będzie powtórką z Oneta ale nie zniechęcaj się, proszę. Doklejam się do Ciebie w Obserwatorach. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru się zniechęcać :). U mnie też powtórka z rozrywki, bo zachęcona Twoim przykładem też się przeniosłam.Również pozdrawiam.
UsuńJa chyba jeszcze nie dojrzałam, żeby zaczynać od początku, więc czasem jakiś zryw mi się pojawia, ale miejsce to co zawsze. Chyba jestem do niego przywiązana, bo nawet nie umiem z tym skończyć, no i trochę nie chcę też :)
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać w Twoje nowe progi.
Zyczę powodzenia i dużo kofeiny... tzn weny :-)
Pozdrawiam!
panna anna
PS. nawet nie umiem zmienić tego "Anonimowego" na "panna anna" :(
Cieszę się, że nie chcesz i nie umiesz, bo zawsze lubiłam do Ciebie zaglądać. Mam nadzieję, że zwiększy się częstotliwość Twoich zrywów :). No i nie dziękuję , żeby nie zapeszyć, ale pozdrawiam bardzo gorąco.
OdpowiedzUsuń