Chyba dojrzałam już do tego, żeby przyznać się publicznie do mojego największego nałogu.
A więc - jestem nałogowcem książkowym.
Kocham książki.
Czytam je, pochłaniam, pożeram, smakuję .... i wącham (uwielbiam zapach nowej książki).
Wypożyczam i kupuję na tony.
Nowości z księgarni, starszą z antykwariatu, jeśli mnie zainteresuje też nie pogardzę.
Czytam kiedy tylko mogę i gdzie tylko mogę - rano, wieczór i w południe, w poczekalnie u lekarza, w pociągu, autobusie, na ławce w parku ...
Zawsze noszę jakiś egzemplarz w torebce.
Może być horror, romans, thriller, sensacja, historyczna ....
Ulubienie pisarze ? Coben, Kava, Picoult, Gerritsen, Masterton .... i jeszcze paru innych.
Oczywiście nie czytam wszystkiego co wpadnie mi w łapy. Książka, która po kilkudziesięciu stronach nie zdołała mnie sobą zainteresować, za karę wraca nie przeczytana do biblioteki ;).
Wpadłam w ten nałóg jako dziecko i mam nadzieję, że wytrwam w nim , aż do późnej starości.
Tak więc widać, że wyznanie win nastąpiło, ale postanowienia poprawy brak ... i niech tak zostanie ;).