Cholera!
Jak nie urok, to sr..., że się tak brzydko wyrażę!
I śpieszę wyjaśniać...
Też tak macie, że jak coś się w domu psuje, to nigdy pojedynczo, tylko od razu w ilościach hurtowych? U mnie niestety tak właśnie jest. Gdy wysiądzie np.odkurzacz, to na 100% za jakiś czas padnie np.czajnik elektryczny. I tym razem nie było inaczej.
Tuż przed sylwestrem pani pralka jeszcze nie tak bardzo stara wzięła i przestała kręcić. A wiadomo, jak pralka nie kręci, to pranie się nie pierze. A jak pranie się nie pierze, to jest brudne. A jak pranie jest brudne, to człowiek nie ma co na garba włożyć i robi się bardzo nieciekawie. No chyba, że ktoś lubi na golasa pomykać ;).
Wezwaliśmy doktora - serwisanta do pralki, doktor rozkręcił, obejrzał i uraczył nas "dobrą" wiadomością. Chora jest tak bardzo chora, że lepiej wymienić ją na nowszy model. !!!
Jedna awaria za nami, czekałam na kolejną ...
W między czasie zaczęłam zakopywać dziursko, to z poprzedniej notki, blogowy świat wzywał, a tu o cholera! Pan komputer odmówił współpracy!
Szlag mnie chciał trafić...
Wezwałam doktora - informatyka. Obejrzał, rozkręcił, osłuchał - stwierdził, że bebechy w porządku, tylko duszę trzeba wgrać na nowo. Przyznaję, ulżyło mi, bo na horyzoncie kolejny nowszy model już mi majaczył. Musiałabym napad na bank zaplanować.
Siły jakieś nieczyste spisek zawiązały, żeby mi blogowe życie utrudnić ;).
Jak widać wgrywanie duszy się powiodło, bo pisać tutaj mogę, no i jeszcze ferie się zaczęły.
Yupi!!!!!