Kolejny tydzień i kolejna odsłona w zabawie Jesień w kolorach tęczy.
Tym razem dwa kolory - niebieski i granat - takie małe 2 w 1.
Moja propozycja :
Następnym kolorem w kolejce był niebieski, a zaraz po nim granatowy. Można było przedstawić każdy z kolorów osobno, lub oba razem. Ja wybrałam tą drugą opcję, bo szczerze mówiąc miałam problem z tymi kolorami.Na moim zdjęciu oczywiście i obowiązkowo książkowe damy oraz gałązka ususzonego zatrwianu.
29 października 2012
22 października 2012
Niewolnik
Kilka dni temu wchodzi do domu moje średnie dzieciątko i jakieś zapakowane "coś" pod pachą taska. Stawia je na stole, odwija z pierwszej warstwy papieru, z drugiej, trzeciej, czwartej, szóstej ... ;). Wreszcie z pod papieru wygląda małe, białe pudełko. Średnia wieczka uchyla, mama do środka zagląda, a tam ... cuda i muffinki. Z budyniem, z musem porzeczkowym, z czekoladą, z różowym - truskawkowym kremem, z koralikami ... nic tylko jeść, delektować się i wzdychać. Zawartość pudełka zostaje przełożona na talerzyki, no i delektujemy się - moja donosicielka smakołyków i ja.
W pewnym momencie Średnia stwierdza :
Kiedyś cukiernię otworzę i będę piekła takie muffinki. Znajdziesz u mnie mamo zatrudnienie. Najniższa płaca, bezpłatne nadgodziny, zero urlopu. Będziesz moim niewolnikiem !
Jak widzicie czeka mnie świetlana przyszłość.
Tylko co na to mój sponsor ZUS ?
W pewnym momencie Średnia stwierdza :
Kiedyś cukiernię otworzę i będę piekła takie muffinki. Znajdziesz u mnie mamo zatrudnienie. Najniższa płaca, bezpłatne nadgodziny, zero urlopu. Będziesz moim niewolnikiem !
Jak widzicie czeka mnie świetlana przyszłość.
Tylko co na to mój sponsor ZUS ?
20 października 2012
Zielony
Kolejna odsłona w zabawie Jesień w kolorach tęczy.
Czas na kolor zielony :
Mam mały poślizg, z przyczyn niezależnych ode mnie. Teraz powinnam prezentować tutaj piękne błękity, ale nic to. Nadrobię niedługo to małe opóźnienie.
Zdjęcie też takie jakieś mało zielone, model kurduplasty - jakiś taki dziwnie do Shreka podobny. Duście, ale sama nie wiem czy to dynia ozdobna, czy patison ;). Grunt, że książkowa modelka w zielonej sukience ...
Czas na kolor zielony :
Mam mały poślizg, z przyczyn niezależnych ode mnie. Teraz powinnam prezentować tutaj piękne błękity, ale nic to. Nadrobię niedługo to małe opóźnienie.
Zdjęcie też takie jakieś mało zielone, model kurduplasty - jakiś taki dziwnie do Shreka podobny. Duście, ale sama nie wiem czy to dynia ozdobna, czy patison ;). Grunt, że książkowa modelka w zielonej sukience ...
17 października 2012
Mucha słaba
Koniec lenistwa i nieróbstwa !
Czas powstać i ruszać do roboty !
A tak na poważnie mówiąc, a raczej pisząc - Wczoraj padła ostatnia butla z trutką !
Kontrola lekarska potwierdza poprawę, więc od dzisiaj koniec chorowania !
Teraz z dnia na dzień będę coraz zdrowsza, młodsza , no i oczywiście piękniejsza. Cud, miód, malina ;D.
Choróbstwo chowa swój paskudny łeb za szafę, nie liczę na to, nie łudzę się, że na zawsze, ale mam nadzieję, że na jakiś dłuższy, a najlepiej jak najdłuższy okres.
Chciałam tyle jeszcze napisać ..., ale chyba nic z tego ... zasypiam na siedząco.
Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i pozdrawiam serdecznie.
Katalina - słaba mucha ;).
Czas powstać i ruszać do roboty !
A tak na poważnie mówiąc, a raczej pisząc - Wczoraj padła ostatnia butla z trutką !
Kontrola lekarska potwierdza poprawę, więc od dzisiaj koniec chorowania !
Teraz z dnia na dzień będę coraz zdrowsza, młodsza , no i oczywiście piękniejsza. Cud, miód, malina ;D.
Choróbstwo chowa swój paskudny łeb za szafę, nie liczę na to, nie łudzę się, że na zawsze, ale mam nadzieję, że na jakiś dłuższy, a najlepiej jak najdłuższy okres.
Chciałam tyle jeszcze napisać ..., ale chyba nic z tego ... zasypiam na siedząco.
Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i pozdrawiam serdecznie.
Katalina - słaba mucha ;).
13 października 2012
Ta paskuda
Myślałam, że w jej przypadku nie będzie tu o czym pisać, że nie da mi ku temu powodu, ale niestety czas pokazał, że bardzo się myliłam. Okazało się, że to bardzo medialna osoba i dla rozgłosu i reklamy, dodajmy od razu, że darmowej, w środkach masowego przekazu zrobi wszystko. No może prawie wszystko.
Skąd u mnie w domu znalazła się taka osobistość ? No właśnie nikt nie wie dokładnie - z powietrza może ... Przylazła bez zaproszenia naście lat temu, rozgościła się i została. I tak zostałam "szczęśliwą" posiadaczką wrednej paskudy.
Na pewno sobie myślicie, że Paskuda to ktoś w rodzaju Lady Gagi, lub coś podobnego do wściekłego nietoperza. Nic bardziej mylnego ! Paskuda to po prostu paskudna, przewlekła choroba. Paskuda to też moje drugie ja, ale to już temat na osobną notkę ;)
Dlaczego o niej piszę ?
Są takie dni, że żyjemy sobie z Paskudą w prawie idealnej zgodzie. Zawsze jest, przypomina o sobie, ale w rozsądnych granicach. Ot tak, żebym przypadkiem nie zapomniała o niej i nie zaczęła sobie myśleć, że ozdrowiałam. I jest w miarę ok, miałam w końcu trochę czasu, żeby się do tego jej przypominania przyzwyczaić. Niestety bywają też okresy, że Paskuda ma dość siedzenia w kątku i zaczyna szaleć. I wtedy robi się nieciekawie. Ja zamieniam się w rasowe zombi, w bezużyteczną podróbkę. W takim przypadku nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podłączyć się pod kroplówkę z dopalaczem, żeby zagonić Paskudę tam gdzie jej miejsce.
Dlaczego akurat teraz o niej piszę?
Akurat teraz tej wrednej torbie zachciało się wyleźć z kąta. Jakieś półtora tygodnia temu zaczęła się wychylać, rozczochrany łeb wystawiać i palcem mi grozić. Zignorowałam cholerę, pomyślałam damy radę i robiłam swoje, wolniej i co rusz odpoczywając, ale jednak robiłam. Niestety tym razem nie dałam rady i to Paskuda jest górą. Jakieś pięć dni temu dołożyła mi na całego, dowaliła z liścia i poprawiła z bani. Postanowiłam się zemścić i od dwóch dni wchłaniam sterydowe dopalacze. A jak ? Nie ma takiej opcji, żeby mną jakieś paskudztwo rządziło !
W związku z powyższym jestem wypluta, pokłuta i ogólnie do bani. Jeśli zacznę wypisywać tutaj głupoty, to już to nie będzie wina kawy, tylko dopalaczy. Może to jest odpowiedni moment na zmianę nazwy bloga ? ;). Jeśli nie będzie mnie u Was i tutaj dłużej, co mam nadzieję nie nastąpi, musicie mi wybaczyć. Dopalacze czasami powodują u mnie nadmierną senność, a z zamkniętymi oczami naprawdę ciężko się pisze, nie wspominając o wstukiwaniu notki jedną, w dodatku lewą ręką i jednym palcem ;).
Pozdrawiam serdecznie - Walcząca Katalina.
Skąd u mnie w domu znalazła się taka osobistość ? No właśnie nikt nie wie dokładnie - z powietrza może ... Przylazła bez zaproszenia naście lat temu, rozgościła się i została. I tak zostałam "szczęśliwą" posiadaczką wrednej paskudy.
Na pewno sobie myślicie, że Paskuda to ktoś w rodzaju Lady Gagi, lub coś podobnego do wściekłego nietoperza. Nic bardziej mylnego ! Paskuda to po prostu paskudna, przewlekła choroba. Paskuda to też moje drugie ja, ale to już temat na osobną notkę ;)
Dlaczego o niej piszę ?
Są takie dni, że żyjemy sobie z Paskudą w prawie idealnej zgodzie. Zawsze jest, przypomina o sobie, ale w rozsądnych granicach. Ot tak, żebym przypadkiem nie zapomniała o niej i nie zaczęła sobie myśleć, że ozdrowiałam. I jest w miarę ok, miałam w końcu trochę czasu, żeby się do tego jej przypominania przyzwyczaić. Niestety bywają też okresy, że Paskuda ma dość siedzenia w kątku i zaczyna szaleć. I wtedy robi się nieciekawie. Ja zamieniam się w rasowe zombi, w bezużyteczną podróbkę. W takim przypadku nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podłączyć się pod kroplówkę z dopalaczem, żeby zagonić Paskudę tam gdzie jej miejsce.
Dlaczego akurat teraz o niej piszę?
Akurat teraz tej wrednej torbie zachciało się wyleźć z kąta. Jakieś półtora tygodnia temu zaczęła się wychylać, rozczochrany łeb wystawiać i palcem mi grozić. Zignorowałam cholerę, pomyślałam damy radę i robiłam swoje, wolniej i co rusz odpoczywając, ale jednak robiłam. Niestety tym razem nie dałam rady i to Paskuda jest górą. Jakieś pięć dni temu dołożyła mi na całego, dowaliła z liścia i poprawiła z bani. Postanowiłam się zemścić i od dwóch dni wchłaniam sterydowe dopalacze. A jak ? Nie ma takiej opcji, żeby mną jakieś paskudztwo rządziło !
W związku z powyższym jestem wypluta, pokłuta i ogólnie do bani. Jeśli zacznę wypisywać tutaj głupoty, to już to nie będzie wina kawy, tylko dopalaczy. Może to jest odpowiedni moment na zmianę nazwy bloga ? ;). Jeśli nie będzie mnie u Was i tutaj dłużej, co mam nadzieję nie nastąpi, musicie mi wybaczyć. Dopalacze czasami powodują u mnie nadmierną senność, a z zamkniętymi oczami naprawdę ciężko się pisze, nie wspominając o wstukiwaniu notki jedną, w dodatku lewą ręką i jednym palcem ;).
Pozdrawiam serdecznie - Walcząca Katalina.
11 października 2012
Żółty
Zabawa Jesień w kolorach tęczy .
Dzisiaj czwartek - ostatni dzień na opublikowanie zdjęcia w kolorze żółtym.
Moja propozycja :
Żółty, bardzo żółty dżentelmen pochodzi z miejscowości Łąka, gmina Przypłotowo. W przerwie między łapaniem naturalnej opalenizny na polu i sztucznej w solarium postanowił spróbować swoich sił w modelingu ;).
Dzisiaj czwartek - ostatni dzień na opublikowanie zdjęcia w kolorze żółtym.
Moja propozycja :
Żółty, bardzo żółty dżentelmen pochodzi z miejscowości Łąka, gmina Przypłotowo. W przerwie między łapaniem naturalnej opalenizny na polu i sztucznej w solarium postanowił spróbować swoich sił w modelingu ;).
7 października 2012
Sprzątam
Siedzę sobie, coś tam robię ...
Jednym okiem patrzę w telewizor, drugim w ekran monitora - za moment pewnie zeza rozbieżnego dostanę. Oglądam serial o lekarzach z Leśnej Góry i jednocześnie sprzątam.
Na sprzątanie w wirtualnym świecie mi się zebrało. W realnym porządki robię od poniedziałku do soboty, więc na ten internetowy pozostała mi tylko niedziela.
Konta pocztowe w jakiś dziwny i niekontrolowany sposób mi się rozmnożyły. Miałam jedno, a teraz jak na razie doliczyłam się pięciu - robotna ze mnie mróweczka. Sprawdzam, które do czego, czytam zaległą korespondencję i zamykam te, które niepotrzebne.
Stary blog każdego dnia mnie wzywa, więc też się za niego wzięłam. Chciałabym go zamknąć i zlikwidować, ale żeby to zrobić muszę najpierw notki skopiować i tutaj wkleić. Oczywiście nie wszystkie, tylko te ciekawsze, warte przeniesienia, ale i tak roboty troszkę z tym będę miała. Zdjęć też tam "kilka" jest ....
O folderach niewiadomego pochodzenia i niezidentyfikowanej przydatności, które w magiczny sposób same się tworzą i powstają na moim komputerze nawet nie wspominam. W każdym coś jest, zdjęcia, notatki. Bardzo ważne, mniej ważne i zupełnie bzdetowate. Niektóre całkiem świeże, a inne z tak strasznie przeterminowaną datą ważności, że gdyby wydzielały zapach, nikt nawet kijem nie tknąłby komputera ;)
Tutaj też mnie czeka robota - mały remont mi się marzy. Niby szablon zmieniłam, ale czuję jakiś niedosyt, coś mi nie leży. Łażę i inspiracji szukam, co by mi wszystko tutaj grało i pasowało.
Strasznie zarobiona kobieta ze mnie ...
No więc tak siedzę sobie i ... udaję, że coś robię . ;)
Jednym okiem patrzę w telewizor, drugim w ekran monitora - za moment pewnie zeza rozbieżnego dostanę. Oglądam serial o lekarzach z Leśnej Góry i jednocześnie sprzątam.
Na sprzątanie w wirtualnym świecie mi się zebrało. W realnym porządki robię od poniedziałku do soboty, więc na ten internetowy pozostała mi tylko niedziela.
Konta pocztowe w jakiś dziwny i niekontrolowany sposób mi się rozmnożyły. Miałam jedno, a teraz jak na razie doliczyłam się pięciu - robotna ze mnie mróweczka. Sprawdzam, które do czego, czytam zaległą korespondencję i zamykam te, które niepotrzebne.
Stary blog każdego dnia mnie wzywa, więc też się za niego wzięłam. Chciałabym go zamknąć i zlikwidować, ale żeby to zrobić muszę najpierw notki skopiować i tutaj wkleić. Oczywiście nie wszystkie, tylko te ciekawsze, warte przeniesienia, ale i tak roboty troszkę z tym będę miała. Zdjęć też tam "kilka" jest ....
O folderach niewiadomego pochodzenia i niezidentyfikowanej przydatności, które w magiczny sposób same się tworzą i powstają na moim komputerze nawet nie wspominam. W każdym coś jest, zdjęcia, notatki. Bardzo ważne, mniej ważne i zupełnie bzdetowate. Niektóre całkiem świeże, a inne z tak strasznie przeterminowaną datą ważności, że gdyby wydzielały zapach, nikt nawet kijem nie tknąłby komputera ;)
Tutaj też mnie czeka robota - mały remont mi się marzy. Niby szablon zmieniłam, ale czuję jakiś niedosyt, coś mi nie leży. Łażę i inspiracji szukam, co by mi wszystko tutaj grało i pasowało.
Strasznie zarobiona kobieta ze mnie ...
No więc tak siedzę sobie i ... udaję, że coś robię . ;)
3 października 2012
Krowa
Kiedyś, gdy lato było gorące
Pasła się krowa na zielonej łące.
Okaz z tej krowy był okazały,
Ogromnie wielki, wcale nie mały.
W rogi czesane bydlątko było,
duże, czarne łaty na ciałku nosiło.
Ogonek długi do góry zadarło,
Basem zaryczało, trochę trawy zżarło.
Z pod brzucha jej błyska mleczarnia różowa.
To nie wołowinka tylko cud królowa.
Gdy już obraz krówki przed oczami macie,
pewnie zapytacie - i co dalej w tym temacie ?
A ja Wam bardzo przekornie odpowiem,
Subskrybuj:
Posty (Atom)