Notka pochodzi z wykopalisk na moim starym blogu. Powstała w 2006 roku. Mój Mały (synek), był wtedy maleńki. Teraz jest dużo starszy i musiałam go przekupić, żeby dostać zgodę na jej publikację ;).
Działo się to gdy Mały był jeszcze mały i chodził do przedszkola.
Pewnego dnia przytaszczył ze sobą swoją kolorową teczkę, w której nosił
rysunki. Tylko wszedł do domu od progu wołał, że przyniósł mi obrazek.
Wyjął go z teczki i pokazał. Mąż gdy zobaczył dzieło nalał sobie do
szklanki wody i udawał, że pije, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ja
starając się zachować powagę, aby nie urazić małego artysty zaczęłam
podziwiać rysunek.
- Synusiu jaki piękny. Czterej rycerze,
jakie mają zbroje, przyłbice, miecze. Takie kolory pięknie dobrałeś. No
super! ... A co oni mają tam na dole?
Wskazałam palcem na to "coś" przypominające ochraniacze futbolistów ;o). Mały spojrzał na mnie i zdziwiony zapytał:
- Jak to Mamo, to Ty nie wiesz?
Za
moich pleców dobiegł mnie dziwny chlupot. Zaczęłam podejrzewać, że mąż
topi się w szklance z wodą i trzeba go będzie reanimować metodą usta -
usta.
- Synusiu nie wiem co to jest!
Mały uśmiechnął się jakoś diabolicznie i odparł:
- Oj mamo ! Przecież to są PAMPERSY!